Twister #1 - Opowiadania - "X-Type vs komputery" Tak. Kaūdy kiedyō od czegoō zaczynaī. Niektórzy wczeōniej, inni póśniej. Ja wīaōciwie nie wiem , czy zaczynaīem wczeōnie. To zaleūy od punktu widzenia. Moim pierwszym "komputeropodobnym" urzādzeniem byīa gra telewizyjna. Dostaīem jā przy okazji "zalewu" prezentów, czyli popularnej zwanej Komuniā. Zaczeīo siė. Oprócz sīodyczy (które to do dzisiaj zajmujā w mojej "diecie" najwaūniejsze miejsce-a czym staram siė ostatnio walczyź) , pysznego soku pomaraļczowego i innych przysmaków, gīównym zajėciem w czasie caīej "imprezy komunijnej" byīo granie w coō takiego, co przypominaīo tenisa. Wyglādaīo jednak dosyź ubogo:dwie kreseczki i piīeczka. Wyobraś sobie czytelniku tego tekstu, ūe tamte dni pozostaīy w mojej pamiėci, w moim zachowaniu do dzisiaj. Przykīady? Po pierwsze lubiė sīodycze, pijė soki i... nie lubiė graź. No moūe nie do koļca. Po prostu nie lubie nowych, odbajerzonych gier, w które mogė "zagraź" , ale nie" graź". Nie tylko to pamiėtam tak dokīadnie i co wywarīo wpīyw na mój obecny image. Otóū w szkole podstawowej (do której chodziīo kilku wspaniaīych ludzi, z którymi utrzymujė kontakt do dziō). Od wczesnych klas szkoīy sīuchaīem duūo muzyki. Poniewaū moi koledzy sīuchali "jedynej sīusznej" muzyki (to byīy czasy disco, które jednak byīo o o wiele bardziej pionierskie od dzisiejszej haīy - czyli disco polo), ja teū sīuchaīem Pet Shop Boys, Yazoo itp. Póśniejna szczėōcie byīo lepiej z moim gustem muzycznym. Zaczāīem sīuchaź polskich kapel, np. T.Love (który to przegraīem sobie z pīyty analogowej mojego sāsiada), Kombi, Jacka Skubikowskiego. Powoli w mój ōwiat muzyki wkradali siė pionierzy muzyki elektronicznej (Kraftwerk , Marek Biliļski). Sprawy jednak zaczėīy siė komplikowaź. Otóū przestaīo mi wystarczaź samo sīuchanie muzyki. Zaczāīem bawiź siė w szeroko pojėte "mixowanie muzyki". Zaczynaīem stopniowo. Nie miaīem funduszy na sprzėt (bo czy sprzėtem moūna nazwaź magnetofon Grundig; jakiō "zestaw stereo" made by Austria, czy teū magnetofon szpulowy). Puszczaīem kawaīki piosenek, zgrywaīem, īāczyīem w jingle i nagrywaīem swoje wersje piosenek, wzbogacone wīaōnie o nowe brzmienia. A w mojej szkole podstawowej powoli dojrzewaī pomysī zaīozenia radiowėzīa. I któū inny niū ja, mógī przegapiź takā okazjė? Znaleśliōmy sprzėt, miejsce (gabinet lekarski, hehe) i zaczeīo siė. Radio "Lombardino", bo tak siė nazwaliōmy, dziaīalo jakieō 5 miesiėcy. Prowadziliōmy audycje, puszczaliōmy muzykė na przerwach, opiekowaliōmy siė gazetkā szkolnā (taka gablotka, którā zapeīnialiōmy nowoōciami z dziedziny muzyki). Zabawa skoļczyīa siė szybciej niū sādziliōmy. Nasi "kochani" nauczyciele zaczėli ograniczaź nasze "szaleļstwa". Przecieū mīodzieū w tym wieku (7-8 klasa to juū mīodzieū...), nie moūe dobrze bawiź siė w szkole. Powinna siė uczyź, a szkoīa powinna zanudziź siė na ōmierź. Nie wiem, czy dobrze to przekazaīem, ale uwierzcie mi, ūe scenki rodem z Beverly hills 90210 byīy w mojej szkole nie do zrealizowania (īācznie ze szkoīa ōredniā). Pominė jednak te czasy i skoczmy dalej, do szkoīy ōredniej. Kiedy zdaīem egzamin do Technicznych Zakīadów Naukowych, wydawaīo mi siė, ūe moje marzenia speīniā siė. Wylādowaīem na kierunku "elektryczna i elektroniczna automatyka przemysīowa" . Niedīugo okazaīo siė, jak bardzo pomyliīem szkoīy. Informatyka byīa tam tylko przez rok, prowadzona w dodatku przez paniā "nie kumatā" jak mówiliōmy wtedy. Póśniej byīa sama elektryka i elektronika. Jednym sīowem , gdyby nie ludzie, których wtedy poznaīem (hey Chubert, Cios), to byīoby straaasznie nudno. Za zdanie do szkoīy dostaīem Amigė 1200. Sīowo "dostaīem" jest nie do koļca prawdā, poniewaū dostaīem tylko pieniādze na komputer, który sam, jako "odpowiedzialny" chīopiec, musiaīem wybraź i kupiź. Tak zaczėīa siė mojā przygoda z Amigā... X-Type CDN w TWR#2